Czytam “Przywództwo. Złote zasady” Johna C. Maxwella.
Rozdział 11. Koncentracja na najważniejszym.
Któż z nas nie chciał by leżeć na plaży pod palmą i o nic się nie martwić? Jakie to wydaje się proste. Dlaczego tak wiele robimy by oddalić się od tej wizji? No tak, bo przecież mamy pragnienia i cele pchające w wir działania. Oczywiście to dobrze, że chcemy w pełni żyć. Czy nie dało by się jednak tych skrajnych dążeń pogodzić? Być codziennie bliżej tego stanu prostszego celowego życia? Jest sposób. Posłuchajcie.
Treść rozdziału pt.“Koncentruj się na tym co najważniejsze”.
Wstęp
Zaczynając ten rozdział Maxwell opisuje kluczowe dla niego wprowadzenie w życie “prawa Pareto”, zwanego inaczej “prawem 80/20”.
Autor pisze, że to najlepsze 20% działań było szesnaście razy bardziej wydajne niż pozostałe 80%.
Kluczowe dla niego było nazwanie dwóch rzeczy czyniących życie nieefektywnym:
– Zbytnio rozpraszam swoją uwagę.
– Koncentruję się często na rzeczach niewłaściwych.
Określenie tego co najważniejsze
Potrzeba tu pytań pomocniczych:
Co przynosi największy efekt? – Często trudno to określić.
Co daje największą satysfakcję? – To jest różne na różnych etapach życia.
Czego się ode mnie wymaga? – Czasem opis stanowiska pracy stanowi pewną odpowiedź.
Celem każdego działania jest konkretny efekt. Koncentracja i uproszczenie działań przynosi lepsze rezultaty.
Gdy dąży się do prostoty, umysł może koncentrować się na tym co najważniejsze. Ten wniosek prowadzi Maxwella do poniższych decyzji:
– Postanowiłem, że nie będę wiedział wszystkiego.
– Postanowiłem, że nie będę wiedział wszystkiego jako pierwszy
– Postanowiłem, że ktoś będzie mnie reprezentował
– Postanowiłem rozwijać silne strony, a nie pracować nad słabymi
– Postanowiłem, że to ja będę decydował, na co poświęcam czas i do czego przykładam wagę
Moje refleksje na temat powyższego rozdziału
Zasady opisane w rozdziale wymagają dużej dyscypliny czyli i motywacji. Łatwo można się tłumaczyć, że takie obcinanie codziennych aktywności do rzeczy najbardziej istotnych, może zredukować nas do roli robotów. Czy jednak odczłowieczającym jest, koncentrowanie uwagi na wspólnym porozumieniu. Szkoda czasu by zastanawiać się czy ktoś przypadkiem mnie nie uraził.
Cieszy mnie, że taki autorytet jak John Maxwell podziela pogląd, że to co skomplikowane wcale nie jest lepsze. Nie potrafię wykonywać dobrze kilku rzeczy naraz. Dbam by w mojej głowie nie nawarstwiło się zbyt wiele zagadnień równocześnie. Selekcja i kolejkowanie stanowi moją podstawową potrzebę higieny pracy mózgu.
Gdy nie wiem wszystkiego, dużo zadań jest realizowanych niezgodnie z moim pomysłem. Jak to jednak uwalnia od przywiązania, żeby było po mojemu. Daje szersze spojrzenie doceniające kompetencje współpracowników i podwładnych. Przecież osoba bezpośrednio związana z problemem, potrafi zazwyczaj najskuteczniej jemu zaradzić.
Czasem zaczyna dominować u mnie tendencja, by coś robić samemu zamiast powierzać innym obowiązki i zadania. Przypominam sobie wtedy kategoryczną krytykę tego podejścia przez Maxwella. Mówi on, że kto nie nauczy się delegować, nigdy nie zostanie efektywnym liderem.
Nie zdawałem sobie sprawy jak kluczowy jest wybór reprezentanta. Proces ten powinna poprzedzać długa wzajemna relacja. Konieczne jest wzajemne poznanie myśli i serca. Człowiek nas reprezentujący musi mieć charakter i kompetencje którym możemy zaufać.
Decyzja by skupić się na silnych stronach, potrzebuje ich znajomości. Jednocześnie bardzo stanowczo wymaga nazwania w czym jestem niekompetentny. Właśnie szczerość w uznaniu kim nie jestem, umożliwia tak dobrą komunikację. Natomiast koncentracja na tym w czym jestem dobry, pozwala cieszyć się dobrymi wynikami.
Kiedy ludzie potrzebują pomocy trudno odmówić. Jest to też wskazówka dająca rozeznanie co jest moim talentem. Poprzestając jednak na etapie robienia rzeczy o które inni mnie poproszą nie dojdę do mojego celu. Trudne ale i konieczne dla najlepszej realizacji mojej osoby jest wybieranie tego co daje mi największą satysfakcję i całościowo pojmowany zysk.
Zdecydowanie lepiej samemu wybrać czym się nie zajmę, by móc zrobić to co najważniejsze. Taka rezygnacja z rzeczy, które nawet chciałbym robić, jest koniczną ofiarą mającą na celu uproszczenie tego co skomplikowane. Brak uprzedzającej decyzji jest zgodą, by życie i inni skazali mnie na to, czego często sami nie chcieli się podjąć.
Zastosowanie w życiu
Chyba każdy z nas marzy żeby życie było prostsze. Do tego zdają się prowadzić zalecenia niniejszego rozdziału. Wynika z niego, że jeśli się skoncentrujemy i wybierzemy wykonywanie tego co najważniejsze, życie obierze upragniony kierunek.
Według mnie, nie wszystkie dziedziny życia da się do końca poddać tej selekcji. Będąc chociażby rodzicem czy prowadząc dom, mamy do wykonania mnóstwo nieplanowanych drobiazgów. Mimo to, warto gruntownie filtrować dochodzące coraz to nowe aktywności.
Muszę się przed sobą przyznać, że wiele codziennych zasobów energetycznych wysysanych jest, przez mniej lub bardziej irracjonalne lęki. Nadawanie im w głowie zbyt dużej wagi, widzę to zazwyczaj dopiero z perspektywy czasu.
Ja wybrałem sobie cel, by wychować dzieci w kochającej atmosferze. Decyzja wcale nie bagatelna i wymagająca ogromu pracy i uważności. Precyzując jasno kierunek mniej ryzykuje obciążanie siebie winą, na przykład za nieuchronny bałagan i brak wybitnych wyników w nauce.
Wiem że nie muszę dostarczać dzieciom maksymalnej liczby rozrywek i korepetycji. Cenię w sobie mój spokój i umiłowanie ciszy. Właśnie w niej mają źródło wspaniałe spotkania i rozmowy których wcale nie musi być dużo. Wiadomo że dzieci mają mnóstwo energii. Powstrzymuję moją nadmierną potrzebę kontroli i ufam im że same potrafią zagospodarować swój czas. Tylko czasem iskrzą negocjacje o ograniczenie czasu dla zapychaczy i tłumików wyobraźni.
Niesamowitą pomocą jest przyroda fascynująco różnorodna i prosta zarazem. Prosta przez swoją spójność i harmonię. Niesamowite jak dzieci ciągnie do tego naturalnego świata. Jak nadal mimo rozwoju mediów rozrywkowych, stara dobra przyroda jest w stanie sama się obronić. Nie komplikujmy jedynie sprawy obwarowując wstęp na jej teren tysiącem zasad i ostrzeżeń. Niech pozostanie prosta i intuicyjna. Uczmy się tego od niej.
Jak często wydaje się, że do wyjścia w góry potrzeba masę sprzętu i wiedzy. Bo inaczej będzie nie profesjonalnie. A może wystarczy cieszyć się zwykłym spacerem i nie trzeba odrazu stawać w szranki z wyczynowcami. Bo jak kocham powtarzać przygoda czai się za progiem. Wystarczy po prostu za niego wyjąć. Nie komplikuj. Proszę.
A jak jest u Ciebie. Może uważasz że jest inaczej niż ja to przedstawiam? Czy czujesz, że złożoność życia jest nierozdzielna z postępem? Sprawa oczywiście nie jest łatwa, ale postaraj się jej zanadto nie komplikować. Naprawdę warto!