Czytam “Przywództwo. Złote zasady” Johna C. Maxwella.
Nie przestawaj się uczyć
W szkole nie cierpiałem się uczyć, bo to było dla mnie nudne. Dopiero jako dorosły człowiek wróciłem do entuzjazmu niemowlaka, zafascynowanego odkrywaniem świata. Z czasem doceniłem korzystanie z doświadczenia innych. To mnie rozpędza.
Treść rozdziału pt.“Nieustannie się ucz, byś nadal mógł być efektywnym liderem”
I. Czy mamy plan rozwoju?
Autor sam wspomina, że początkowo nie widział potrzeby planowania rozwoju. Pewnego razu w rozmowie musiał się przyznać do braku takowego planu. Wtedy dotarło do niego, że ludzie nie rozwijają się przez przypadek, lecz dzięki celowym działaniom.
Maxwell napisał plan rozwoju, który ma dla niego nieustannie strategiczne znaczenie. Dzięki realizacji harmonogramu nie wymyka się nam pełne wykorzystanie potencjału.
II. W jaki sposób będziesz się rozwijał?
1.Najpierw inwestuj w siebie
Ludzie podążający za tobą mogą dojść tylko tam, gdzie ty wcześniej dotrzesz. Jeśli nie skupisz się na nauce efektywnego zarządzania, to ludziom tym grozi katastrofa. Dlatego nie jest samolubstwem inwestowanie najpierw w swój rozwój. Podobnie jak na dobrostanie rodziców korzystają dzieci.
2.Nieustannie się ucz
Ciągłe zdobywanie wiedzy zapewnia nowe osiągnięcia i wiarygodność. Największym wrogiem dla odkryć, jest złudzenie, że wszystko już wiem. Przekonanie, że dotarło się do celu, jest jednym z największych życiowych zagrożeń.
Nawyk zdobywania mądrości rodzi nieustanny entuzjazm i ciekawość. Doświadczenie to pcha do wychodzenia poza swoją strefę bezpieczeństwa. Bez przekroczenia progu nie da się zdobywać świata.
Autor dzieli się swoimi czterema zasadami dyscypliny rozwoju:
czytanie
słuchanie
rozmyślanie
archiwizowanie
3.Stwórz środowisko rozwoju dla ludzi, którymi zarządzasz
Większość ludzi woli borykać się ze starymi problemami, niż poszukiwać nowych rozwiązań. Dlatego należy stwarzać miejsca, gdzie rozwój jest ceniony.
Cechy środowiska wzrostu według Maxwella:
Wokół ciebie są takie osoby, które cię wyprzedzają.
Nieustannie stoisz przed wyzwaniami.
Koncentrujesz się na przyszłości.
Atmosfera zachęca do rozwoju.
Często przebywasz poza swoją strefą komfortu.
Rozpoczynasz dzień z entuzjazmem.
Porażki nie traktujesz jak wroga.
Inne osoby także się rozwijają.
Ludzie pragną zmian.
Rozwój jest wspierany i oczekiwany.
4.Przyczyną zmian są ludzie
W każdej grupie ludzie wpływają na siebie poprzez postawy i działania.
Autor pisze: „Ludzie wybitni chcą wydobywać potencjał z innych. Ludzie mali chcą nałożyć na ciebie takie ograniczenia, jakie nałożyli na siebie.”
Moje refleksje na temat powyższego rozdziału
Wiem, że tak naprawdę niewielu ludzi ma spisany plan rozwoju. Dlaczego w ogóle jest potrzebny? Porównuje to do listy zakupów. Gdy jej nie mam, wielu ważnych rzeczy nie kupię. Zmarnuję w sklepie dużo czasu niezdecydowany.
Życie jest o wiele ważniejsze niż zakupy, a listy często nie robimy. Dlaczego? Może nie wierzymy, że wpłynie to na rzeczywistość. Co więc wiąże się z powstaniem takiej listy?
Po pierwsze jesteśmy przymuszeni zastanowić się, czy jakiś cel mamy. Nie muszą to być od razu niebosiężne plany. Lepiej konkretnie, ale ambitnie. Zawsze można je zmodyfikować. W końcu to my planujemy własne życie. Odpowiadamy głównie przed sobą.
Po drugie nazywając cel, nasze życie lepiej broni się przez zniechęceniem. Mając cel, łatwiej zobaczyć sens życia, gdy pada deszcz, a ludzie coś mruczą pod nosem.
To, czy się rzeczywiście dzięki temu spisaniu rozwiniemy, zostawiam ocenie czasu. Czuję jednak, że to jest ważne.
Jasne, że samo spisanie nie wystarczy. Jest ważnym początkiem do nauki konsekwentnej realizacji. Jeśli rozpoczniemy ten proces, mamy szansę zobaczyć zmianę.
Bez planów, jako stałego odnośnika, wszystko się rozmywa. Nie mamy się nawet jak docenić. I jak tu wtedy z sobą wytrzymać?:)
Wbrew przedstawionej przez Maxwella logice, strasznie trudno zadbać o siebie. A to takie ważne. Mocno doświadczam, że jeśli się na przykład nie wyśpię, to łatwo o „nerwa”. Dlaczego w działaniu trudno o ten związek przyczynowo skutkowy? Nie wiem. Może dążę do tego, by być głaskanym za nadgorliwość i w tym widzę nadzieję szczęśliwości?:(
W każdym razie chcę świadomie wydeptywać ścieżki nawyku dbania o siebie. Głównie chodzi mi o swój rozwój. Jeśli ja nie będę uparcie działał, by osiągać cele, nie będę miał nic mojego -wartościowego do dania. Inwestowanie najpierw w siebie nie jest samolubne!
Prawdziwe uczenie się generuje jeszcze większy głód nowych osiągnięć. Zapewnia też nieustanny entuzjazm i ciekawość. Zawsze wtedy będziemy chcieli iść dalej, nie poddając się złudzeniu, że wszystko już osiągnęliśmy.
Taka autentyczność odkrywcy jest źródłem wiarygodności. Jest równocześnie tarczą, chroniącą przez skutkami osądu. Bo naturalnie „mam prawo się uczyć”, czyli popełniać błędy.
Powyżej opisana postawa poszukiwacza uprawomocnia, ale i zapewnia naturalną skłonność do nauczania innych. To przywilej otwartego umysłu.
Jeśli w jakimś środowisku jesteśmy liderami, naszą odpowiedzialnością jest generowanie atmosfery rozwoju. Takie miejsca przyciągają. Gdy tego nie zapewnimy, najlepsi – czyli dążący do postępu, poszukają sobie innego środowiska.
Warto odrzucić opory przed przebywaniem w towarzystwie lepszych od nas. Ludzie prawdziwie wybitni nie wywyższają się, ale innych wyciągają na górę. Otaczające nas osoby są kluczem do rozwoju.
Zastosowanie w życiu
Jakiś czas temu doszedłem do punktu, w którym zdałem sobie sprawę, że niczego w życiu już więcej nie potrzebuję. Nie był to moment satysfakcji, ale raczej rozdarcia i rozgoryczenia brakiem celu.
Wtedy napisałem do mojego obecnego mentora. W ten sposób ruszyła moja niekończąca się przygoda z fascynującym światem wspierania rozwoju.
Początki wymagały zaufania i pójścia w całkowicie nieznane rejony. Uczyłem się rzeczy, które zdawały się mnie przerastać. Z czasem okazało się, że dobrze się w tym nowym otoczeniu czuję. Zacząłem zyskiwać energię.
Kiedy w ramach warsztatów rozpoczęliśmy praktykowanie coachingu, sprawdziłem na sobie jego skuteczność. Miejsce zastrzeżeń zajęło wtedy pragnienie szerokiego wykorzystania nowych umiejętności.
Dzięki towarzyszeniu koleżanki-coacha, mogłem w systematyczny sposób, wziąć się za rozplątywanie wewnętrznych sprzeczności. Zacząłem dochodzić do najistotniejszych pragnień.
Mocno wzrósł poziom mojej chęci działania. Wstyd nie ogranicza mnie już jak kiedyś. Kiedy robię to, w co wierzę, mniej przejmuję się opinią otoczenia. Dużo częściej zakładam, że mi się uda zrealizować kolejne pomysły. Tych z kolei ciągle, ku mojej radości, przybywa.
Moje dążenia spaja wizja, określona w trakcie rozmów coachingowych. Wiem już po co dbać o wykorzystanie czasu.
Całe to zgłębianie tajników rozwojowych ma też wymiar społeczny. Wychodzę. Chcę aktywnie słuchać. Jestem ciekaw ludzi i nie poprzestaje na tym, co mówią. Zadaje pytania prowadzące głębiej.
Relacje przyjaźni również na tym zyskują, choć nie mieszam ich z coachingowymi. Jestem w nie teraz bardziej zaangażowany. Mam wrażenie, że ludzie chętniej ze mną rozmawiają.
To jest jak w efekcie kuli śnieżnej. Uczę się jeszcze więcej. Chłonę z fascynacją rzeczywistość (aż oczy mi się świecą .:) Bardzo mi z tym dobrze. Łatwiej też dogaduję się z moimi emocjami.
Fundamentami zmian są odnalezione podstawy mojej osobowości. To pozwala mieć nadzieję na trwałość przemiany.
W tej „grze” nie muszę się martwić, że przygoda przedwcześnie się zakończy i pozostanę z brakiem. Z tego, co zauważyłem, to kolejne poziomy są coraz bardziej fascynujące.
Biorę pod uwagę, że wiele we mnie ekscytacji nowicjusza. Czy jednak nie warto wykorzystać tego mechanizmu? Nauczyć się cieszyć odkryciami. Dawać się zaskakiwać. Otwierać się.
Nie mam złudzeń, że przede mną tylko dobre chwile. Wiele wysiłku będzie mnie kosztowało nierezygnowanie z tej wybranej świadomie drogi rozwoju. Czy mam jednak jakiś lepszy sposób niż uczenie, by uzbroić się na fazy kryzysu?
Mam nadzieję, że nie tylko ja z tego skorzystam. Wierzę, że uda się dodać tę wartość do cennego wspólnego zasobu nas, tworzących społeczność.
Wtedy wspólnie możemy robić coś szerzej dla świata. Brzmi bardzo górnolotnie, ale czy nie takie są nasze najskrytsze marzenia?
Zakończę zdaniem Abrahama Lincolna:
„Smutny to dla człowieka dzień, w którym staje się on całkowicie usatysfakcjonowany tym, jak żyje, sposobem w jaki myśli i postępuje; smutny to dzień, w którym zapomina o tym, czego pragnie jego dusza, w którym wyrzeka się pragnienia dokonania czegoś wielkiego, do czego był stworzony”.