Czytam “Przywództwo. Złote zasady” Johna C. Maxwella.
Rozdział 13. Zarządzaj życiem w przestrzeni czasu.
Opowiem wam o tym, jak uczę się cieszyć czasem, który spędzam z rodziną. Zadanie to wcale nie jest takie banalne. Kiedyś unikałem tych godzin. Przecież ciągle jest coś pilniejszego.
Treść rozdziału pt.“Nie zarządzaj czasem, zarządzaj swoim życiem”
I. Zmiana perspektywy
Maxwell porównuje dni do teczek o identycznych wymiarach. Chociaż mają taką samą wielkość, jedni ludzie potrafią do nich zapakować więcej niż inni.
Według autora termin „zarządzanie czasem” zawiera sprzeczność. Czas posuwa się naprzód bez względu na to, czego byś nie robił. Sposób jego wykorzystania odróżnia ludzi sukcesu od tych, którzy ponoszą porażki. Chodzi o wiedzę, że czas jest najcenniejszym zasobem na ziemi. Maxwell pisze, że ta świadomość leży u korzeni najlepszego jego spożytkowania.
II. Dobrzy liderzy nie mogą być źli w zarządzaniu sobą
Gdy liderzy trwonią czas, krzywdzą nie tylko siebie, ale trwonią potencjał pracowników.
Ludzie nieumiejący zarządzać sobą popełniają trzy poniżej opisane błędy:
1. Nie zauważają własnej wyjątkowości i robią to, czego chcą od nich inni
Maxwell dla zobrazowania tej sytuacji wspomina okres, kiedy spełniał oczekiwania innych. Działo się to kosztem niedziałania w obszarach własnych silnych stron. Cel który mamy do osiągnięcia nie zostanie zrealizowany, jeśli będziemy się dopasowywać. Musimy dać od siebie coś unikalnego i być w tym efektywni.
Niszczą efektywność rzeczy, które nie są ważne
Nie wystarczy być zajętym. Trzeba weryfikować to, czym się zajmujemy.
Autor przedstawia metodę klasyfikacji zajęć. Proponuje on ustalić w 5 stopniowej skali priorytet zadania oraz jego pilność. Następnie mnożąc przez siebie te dwa współczynniki otrzymujemy wyniki. Porównujemy je ze sobą i we właściwej kolejności wpisujemy na listę zadań do wykonania.
Nie wykorzystują w pełni potencjału, robiąc rzeczy bez coachingu lub treningu
Wszystko warto robić coraz lepiej. Dlatego dobrze wykorzystać szkolenia, coaching i mentoring. One mogą znaczącą zwiększyć dobre wykorzystanie czasu.
Osoby które nauczą się dobrze wykorzystywać czas będą jednocześnie:
efektywniej realizować cele życiowe
podkreślać swoją wartość
rozwijać swoje silne strony
bardziej zadowolone
pomagać innym i być dla nich coachami
umożliwiać innym doskonalenie się
Autor, cytując Jeffreya Davisa, radzi: „Nie ma lepszego sposobu, by ustalić priorytety, niż uświadomić sobie, jak kurczy się twój czas tu na ziemi”
Moje refleksje na temat powyższego rozdziału
Po przeczytaniu tego rozdziału zastanawiam się, czy istotą dobrego wykorzystania czasu jest rzeczywiście umiejętność odpowiedniego jego „zapakowania”. Nie wiem, czy dobre poukładanie priorytetów będzie wystarczającą motywacją do realizacji zadań, które sobie wyznaczyliśmy. Lubię, gdy czas mnie nie goni. Lubię spokój.
Czy mądre zagospodarowanie czasu jest sprzymierzeńcem cieszenia się trwającą właśnie chwilą? Obawiam się w takiej strategi natłoku planów z tyłu głowy, ciągłej kalkulacji i optymalizacji.
Jednak akcent przytaczanych przez autora przykładów, zachęca mnie do pójścia za tokiem jego rozumowania. To nieobecność na przedstawieniu córki czy zaniedbanie rozmów żoną jest argumentem do zmiany myślenia o pożytkowaniu czasu.
Chciałbym zmieścić się w godzinach 9-15 (no, ewentualnie 9-16) z realizacją zadań zawodowych. Mógłbym wtedy z dobrym samopoczuciem zająć się budowaniem życiodajnych domowych relacji.
Czy mój problem tkwi, jak sugeruje Maxwell, w spełnianiu oczekiwań innych, zamiast swoich. Może rzeczywiście trudno mi być bezwzględnym w odmawianiu. No bo czy zrezygnuję ze spotkania, rozmowy, gdy nadarzy się ku temu okazja? Przecież to moja radość życia.
No dobra, dużo czasu zabierają też niesprecyzowane drobne czynności. Może gdybym zaczął od zajęć kluczowych, reszta planu dnia też nabrała by efektywności.
Co z proponowaną listą wypisanych zadań, posegregowanych według opisanych kryteriów ważności i pilności? Wiem, że na mnie działa. Jest to niedoceniana codzienna motywacja. Mimo to niewystarczająco ten spis uaktualniam i w niewielkim stopniu wykorzystuję.
Chociaż uważam się za introwertyka, to właśnie relacje z ludźmi pchają mnie na przód. Konstruktywna rozmowa, szkolenie, coaching, mentoring czy psychoterapia są dla mnie przełomowymi momentami. To dzięki nim, a właściwie dzięki osobom, które w tych wydarzeniach spotykam, nie tracę życia.
Z wykorzystaniem czasu jest jak z efektem kuli śniegowej. Im się to lepiej udaje, tym łatwiej się rozwijać, dzięki realizacji naszych celów. To z kolei rodzi satysfakcję, nierozłącznie związaną ze zdrowiem. Dzięki doskonaleniu silnych stron jesteśmy wydajniejsi. Ponieważ dobra nie warto chować dla siebie, dzielimy się nim z ludźmi. Tym samym nasza efektywność jest mnożona przez zwiększoną efektywność tych ludzi. To poszerza naszą strefę wpływu. I o to chodzi, bo przecież chcemy, żeby za naszym pośrednictwem świat się zmieniał na lepsze.
W zagadnieniu zarządzania życiem w czasie, kluczowe wydają mi się trzy towarzyszące elementy. Są to: silne poczucie celu, cieszenie się życiem i świadomość, że długość ziemskiego życia jest ograniczona. W dużej mierze dzięki nim całość nabiera sensu i piękna.
Zastosowanie w życiu
Byłem ostatnio na kursie coachingu. Zdałem sobie tam sprawę, że moje rozmowy mogłyby być jeszcze bardziej satysfakcjonujące. Samo poruszanie ważnych życiowo tematów nie zawsze jest wystarczające do pójścia w głąb.
Zapragnąłem mniej przejmować się tym, czy mnie wszyscy polubią. Życie jest na to zbyt krótkie. Chcę nie bać się tego, co sobie inni pomyślą. Oczywiście nie mam zamiaru rezygnować z szacunku, delikatności i radości. Chodzi mi o odwagę w dotykaniu istoty.
Kiedyś mój serdeczny przyjaciel pierwszy raz spotkał moją żonę. Pierwsze jego słowa brzmiały: „Część, czy jesteś szczęśliwa?” Długo wspominaliśmy tą dość niecodzienną sytuację. Skąd się bierze zdziwienie taką bezpośredniością? Czy nie za często marnujemy czas na niepotrzebne rozwieszanie zasłon i „owijanie w bawełnę”?
Głębokie pytanie wcale nie wymusza dla mnie konieczności mówienia więcej, niż jestem gotowy powiedzieć. Jest wyrazem prawdziwego zainteresowania rozmówcą. Może prowadzić do głębokiej relacji.
Doceniam też męskie rozmowy na rematy neutralne i pozornie nieistotne. Takie obwąchiwanie się. Testowanie gruntu. Są one odpoczynkiem od sporów i negocjacji. Jak wiadomo spokój jest ważny dla mężczyzn. Jednak równie ważny jest dla nas szacunek. Dobrze by było gdyby był budowany na takich istotnych zagadnieniach, jak bycie szczęśliwym.
Drugą ważną lekcję dotyczącą wykorzystania mojego czasu otrzymałem od mentora. Zaproponował on, bym zaplanował godzinę zakończenia pracy (z marginesem +/- 15 minut). Miałem wtedy na chwilę się „zawiesić”. Podziękować za ten czas pracy i powierzyć jego efekty, by resztę zrobił z nimi Mocniejszy. Potem przejść do czasu bycia dla rodziny.
Jednym z istotnych elementów powyższej metody jest to, że jeśli na wykonanie zadania przeznaczymy sobie określony czas, znacznie zwiększa to szansę, że cel zostanie osiągnięty. Jeśli tego nie zrobimy, realizacja prawdopodobnie rozciągnie się wielokrotnie. Przy takim rozwlekaniu motywacja i zadowolenie spada w ekspresowym tempie.
W tym zaplanowanym układzie dnia mam spokojną głowę, że zrobiłem swoje. Czasowi spędzonemu z żoną i dziećmi nie towarzyszą wyrzuty sumienia. Nie męczy myśl, że dziś jeszcze nie zapracowałem na odpoczynek.
Dzięki temu jestem radośniejszy, naturalniejszy, dający więcej szczęścia tyk, którzy są wokół. Jak sami czujecie, w ten sposób mogę gromadzić zasoby, by następny dzień przeżyć jeszcze lepiej.
Czas kojarzy mi się z poezją, zacytuję więc Johna Burroughsa:
„Każdy dzień jest za krótki…
Bym mógł pomyśleć o wszystkim, o czym pragnę,
Bym mógł dojść tam, gdzie chcę,
Bym przeczytał wszystkie książki, które chcę przeczytać,
Bym zobaczył wszystkich przyjaciół, z którymi chcę się spotkać”.